Czy istnieje potrzeba regulacji prawnej konkubinatu, wnioski de lege lata i de lege ferenda.
Niedole życia wynikają głównie z rzeczy banalnych, źle załatwionych, z rzeczy,o których się nie mówi - pisze Tadeusz Żeleński-Boy. Jakie jest więc życie tych, którzymają szczęście należeć do mniejszości, której istnienie polski ustawodawca niemal pomija?Czy brak możliwości zalegalizowania związku jest niedolą konkubentów, czy może ich świadomym wyborem? Wydaje się, iż wzrastająca społeczna tolerancja, prądy zachodnich myśli i laicyzacja życia stanowią wręcz idealny grunt pod prawną regulację nieformalnychzwiązków oraz nadania im przywilejów quasi-małżeńskich. Świadczy o tym również przyrost liczby osób decydujących się na tę formę życia - wg danych statystycznych CBOS z marca2008 roku, co jedenasty Polak przyznaje, iż żyje na kocią łapę. Dlaczego więc, mimo takich faktów, jakakolwiek próba regulacji tej kwestii spotyka się ze społecznym niezadowoleniem,a ewentualne projekty ustaw traktowane są wrogo? Czy oznacza to, iż potrzeba regulacji tegozagadnienia nie istnieje?
Zdania są podzielone i nie można zaprzeczyć, iż w dużej mierze zależą od tego,jakiego wyznania jest opiniujący. Najgłośniej bowiem oponuje Kościół. Nie dopuszczaon do zrównania związków nieformalnych z instytucją małżeństwa, odrzucając potrzebęzinstytucjonalizowania konkubinatu. Świeckie małżeństwo jest dziś właściwie sprawąnaturalną, a jednak 95% Polaków, wg najnowszych badań CBOS, to katolicy i dlategonieuniknione jest powszechne wprowadzanie elementów wyznaniowych do tej instytucji. Na potwierdzenie moich słów przytoczę słowa Jerzego Godlewskiego, który w książceLaicyzacja instytucji małżeństwa w Polsce pisze: Kler rzymskokatolicki od paruset latusiłował (niejednokrotnie z powodzeniem) wpoić społeczeństwu przekonanie, że zawarcie małżeństwa to sprawa religii w ogóle. Być może właśnie przez taką propagandę konkubinatnabiera znaczenia pejoratywnego w świadomości Polaków, jako coś sprzecznego ze świętymwęzłem małżeńskim, który wg duchownych jest jedyną formą życia dwojga ludzi w pełnizgodną z naturą, czyli z wolą Boga. Katoliccy myśliciele uważają za istotę konkubinatu warunkowe istnienie, nastawione tylko i wyłącznie na uzyskiwanie korzyści.
Co ciekawe, tak bardzo krytykowane przez Kościół życie na kocią łapę, w XIV wiekubyło w Polsce dopuszczalne w pewnym zakresie nawet dla kleryków. Jak podaje Jan Fijałekw książce Życie i obyczaje kleru w Polsce średniowiecznej, ósma konstytucja synodukaliskiego z 1357 roku mówiła: żaden duchowny niech nie trzyma konkubiny jawniei w sposób nie pozostawiający wątpliwości. Wobec tego, rozumując a contrario, dochodzimydo wniosku, iż duchowny mógł trwać w ukrytym, niejawnym konkubinacie.Wróćmy jednak do czasów obecnych. Mariano Martineza-Aedo, konserwatywnydyrektor Instytutu Polityki Rodzinnej w Madrycie stwierdził, iż jeden na 25 tysięcykonkubinatów kończy się śmiercią poniesioną z rąk partnera. Dla porównania, w małżeństwiezabójstwo przypadało na 311 tysięcy. Tymi badaniami popierał twierdzenie, iż małżeństwochroni przed przemocą domową. Takie statystyki być może robią wrażenie, ale czy zawierają jakiekolwiek obiektywne wartości informacyjne? Powszechnie wiadomo, iż w przypadkutradycyjnych rodzin bardzo często mamy do czynienia z ukrytą przemocą domową. Problemten jest wstydliwy, uważany za osobistą sprawę domowników. Dane statystyczne w tymzakresie rzadko kiedy odzwierciedlają rzeczywistość. Natomiast związki nieformalne sązawierane najczęściej między młodymi, wykształconymi osobami (wg danych CBOSzazwyczaj między 25 a 34 rokiem życia), które przejawiają duży poziom niezależności odswojego partnera, a mniej konserwatywne nastawienie do związku nie powstrzymuje ichprzed głośnym mówieniem o patologiach dziejących się za zamkniętymi drzwiami. Być możestąd też wyniki hiszpańskich badań różnią się tak bardzo.
Na niekorzyść tej teorii działają jednak takie zdarzenia, jak to z września 2007 rokuw Zabrzu, kiedy to matka pięciorga dzieci wraz ze swoim konkubentem dotkliwie pobiładwie prawie 3-letnie bliźniaczki. Oboje byli pijani. Być może w małżeństwie taka sytuacja bysię nie zdarzyła, ze względu na trwalsze więzy rodzinne. Być może jest to jednakspowodowane tylko i wyłącznie destrukcyjnymi charakterami tych ludzi. Ocena zasadnościzawierania małżeństwa jest więc najczęściej wypadkową subiektywnych poglądów i ocenmoralnych, dlatego też ciężko stwierdzić, czy mieszkańcy Polski są przygotowani na zmianyw Kodeksie Rodzinnym i Opiekuńczym i czy potrzebują ich, w sensie społecznym.
Jest jeszcze jedna kwestia dotycząca zwiększenia praw konkubentów, która niepokoiw większości katolików oraz konserwatywną część społeczeństwa. Wielu wydaje się, iż takaregulacja mogłaby prowadzić do legalizacji związków homoseksualnych. Tak też stało się weFrancji czy w Holandii, gdzie wprowadzono instytucję rejestrowanego związku partnerskiego,także osób tej samej płci. W Bułgarii właśnie z tego powodu posłowie odrzucili zmianyw kodeksie rodzinnym dotyczące konkubinatu. Organizacje międzynarodowe, mimoposzanowania odrzucenia legalizacji związków tej samej płci przez niektóre państwa,nawołują jednak do stworzenia takim osobom możliwości życia na podobnym poziomie cozwiązki heteroseksualne, zapewniając tym samym ograniczenie dyskryminacji i pomocw radzeniu sobie z różnego rodzaju praktycznymi, prawnymi problemami.6 Nie jest to jednakjasny postulat uregulowania tych kwestii w ustawodawstwie poszczególnych krajów, cosprawia, iż związek osób tej samej płci wciąż jest naszemu prawu obojętny.
W Polsce, w 2002 roku dało się odczuć silne obawy przed jakimkolwiekunormowaniem związków homoseksualnych. Zostały one wywołane dyskusją dotyczącąprzygotowywanego przez posłankę z SLD, Joannę Sosnowską, projektu ustawy7, która nieokreślała płci osób wchodzących w związek, a regulowała jedynie kwestie mieszkaniowe,ubezpieczeniowe, spadkowe oraz podatkowe konkubentów. Nie poruszała natomiast kwestiiadopcji (chociaż już w 2007 roku mówiła o tym Platforma Obywatelska, przewidując takieprawo jedynie dla par heteroseksualnych). Wszystkie te wydarzenia pozwalają jednak na dośćpozytywną prognozę: skoro temat zwiększenia praw konkubentów pojawia się na forumpolskiej polityki coraz częściej, może powinniśmy uznać, iż nasi rodacy przynajmniej wjakiejś części czują się przygotowani do tego typu zmian…? Na szczęście życieniejednokrotnie samo weryfikuje potrzeby pewnych modyfikacji. Tak też się stało wprzypadku istnienia wyłącznie wyznaniowego charakteru małżeństwa w okresie Polski międzywojennej, kiedy to możliwe było jedynie unieważnienie związku, co prowadziłoczęsto do tzw. legalnych bigamii i niebezpiecznego poszerzania interpretacji prawakanonicznego. Stąd też między innymi pojawiła się konieczność wprowadzenia ślubucywilnego, co wywołało wyraźny sprzeciw Kościoła. Szum wokół konkubinatów jestwłaściwie sytuacją analogiczną, mogącą zmusić ustawodawcę do przyjrzenia się tymkwestiom.
Jakkolwiek wybór życia w konkubinacie jest zazwyczaj jedynie przejawem swoistegoutylitaryzmu współczesnych ludzi, skutkuje on pojawieniem się poważnej luki w naszymsystemie prawnym (nie będącej jednak luką w prawie, w znaczeniu terminologicznym, bowówczas istniałby możliwość stosowania do regulacji konkubinatu przepisów dotyczącychmałżeństwa, per analogiam). Czy problemy majątkowe konkubentów, o których już nie razorzekał Sąd Najwyższy i o których rozprawia także doktryna, rzeczywiście powinny pozostaćprawnie nieuregulowane? Czy ustawodawca może ignorować wspólnotę życiową dwojgaludzi, która z racji swojego intensywnego charakteru właściwie nie może uwolnić się od jegoingerencji? Czy można uznać za irrelewantną, z punktu widzenia prawa, sytuację osób, którechociażby przy okazji nieformalnego, teoretycznie bezproblemowego rozstania zmagają się ztak ważnymi problemami jak wypłacanie alimentów dla dziecka albo rozliczenia majątkowe?
Również we Francji dostrzeżono ten problem. Mirosław Nazar w książce Rozliczeniamajątkowe konkubentów wspomina, iż we francuskiej doktrynie pojawiło się nawet określeniekonkubinatu jako małżeństwa drugiego rzędu, z racji dużej liczby unormowań odnoszącychsię do niego. W ewentualnych przyszłych regulacjach nie należy jednak iść za daleko –teoretycy prawa dostrzegają bowiem widmo bezsensownego mnożenia bytów prawnych,z których jeden jest wolny od obowiązków, a drugi spełnia ważną społecznie rolę. Trzeba się również zastanowić, czy osoby postanawiające pozostać w związku nieformalnym,nie rezygnują z małżeństwa właśnie ze względu na brak prawnych unormowań, czy istotakonkubinatu nie leży w braku jego zinstytucjonalizowania. Wiele zdeklarowanych par niedecyduje się na zalegalizowanie swojej sytuacji, ze względu na konsekwencje prawne, odktórych przy małżeństwie uciec nie można – wspólnota majątkowa rodząca problemy przyewentualnym rozwodzie, windykacja długów, czy sam rozwód w ogóle. W takim wypadku,zasada swobody umów zawarta w art. 353¹ KC powinna właściwie dawać wystarczającemożliwości uregulowania swojego wspólnego pożycia.
A jednak, nawet w związku dwojga bliskich sobie ludzi, prędzej czy później pojawiąsię problemy związane z gospodarczym współdziałaniem i wówczas, obok ustalanych ustniepraw na ogólnych zasadach Kodeksu cywilnego i korzyści płynących z braku reguł prawnych,dobrze jest zapisać także obowiązki oraz przyjąć na siebie pewne ciężary odpowiedzialnościza drugą osobę i własne decyzje. W końcu ubi ius, ibi onus.W obecnym stanie prawnym konkubenci mają wiele możliwości, by upodobnićswoją sytuację prawną do instytucji małżeństwa i tym samym zabezpieczyć się na przyszłość.Legislatura uznaje niektóre ich prawa, definiując osoby pozostające w faktycznym pożyciu zapomocą pojęcia osób bliskich. To też sprawia, iż ludzie pozostający w nieformalnych, bliskich relacjach, nie są tak do końca irrelewantni z punktu widzenia ustawodawcy. Takiestosunki są bowiem istotne zarówno w prawie cywilnym, karnym oraz administracyjnym, conieraz sytuuje konkubentów na bardzo podobnej pozycji do małżonków. W sprawach karnych- w świetle artykułu 182 § 1 KPK osoba najbliższa dla oskarżonego może odmówić zeznań,11przy czym art. 115 § 11 KK zalicza do tej kategorii także tych pozostających we wspólnympożyciu.12 W stosunku do konkubentów stosuje się także przepisy o wyłączeniu sędziego luburzędnika organów administracji od prowadzenia spraw, w których stroną jest konkubent13, adzięki prezydenckiej noweli, osoby bliskie mogą wnosić prośbę o ułaskawienie. Równieżprawo międzynarodowe wprost odnosi się do kwestii konkubentów. Unia Europejska,regulując zagadnienie swobody przepływu pracowników, dała osobom pozostającym wnieformalnych związkach prawo do swobodnego poruszania się po PaństwachCzłonkowskich wraz z partnerem, na takich samych zasadach, jak członkowie rodziny. 14 Niejest więc do końca prawdziwe stwierdzenie, iż konkubenci traktowani są przez prawo jakludzie sobie obcy. Dowodem może być art. 691 § 1 KC, który mówi o wstąpieniu w stosuneknajmu osoby, która pozostawała faktycznie we wspólnym pożyciu z najemcą, w razie jegośmierci15 lub też art. 111 Ordynacji podatkowej, mówiący o solidarnej odpowiedzialnościkonkubenta za zaległości podatkowe podatnika16 (chociaż nie przewiduje już możliwościwspólnego opodatkowania) oraz art. 446 § 2 KC, który przewiduje przyznanie renty osobiebliskiej, której zmarły dobrowolnie i stale dostarczał środków utrzymania.17
Zdaje się, iż w świetle powołanych wcześniej przepisów prawnych,konkubenci nie znajdują się w na tyle niekomfortowej sytuacji, aby wymagane byłotworzenie nowych regulacji. A jednak, brak zalegalizowania związku konkubentów nierazdyskwalifikuje możliwość zaspokajania ich wzajemnych potrzeb oraz roszczeń w sposóbprosty i jasny. Problemy pojawiają się między innymi wraz z przyjściem na świat dzieci,kiedy to kłopoty konkubentów przestają tyczyć się jedynie dwojga dorosłych ludzi. Instytucjadomniemania ojcostwa działa jedynie w przypadku małżeństw. Dlatego też, gdy kobieta,mając dzieckoz konkubentem, jest jednocześnie w związku małżeńskim, domniemywa się, iż ojcem jest jejmąż. Pozostaje więc jedynie wnieść do sądu sprawę o zaprzeczenie ojcostwa, o ile niechcemy, aby pociecha nosiła nazwisko, pozostawionego w końcu z jakiejś przyczyny, męża.Gdy nie ma sporu, można jednak stosunkowo łatwo samemu ustalić status prawny dziecka,poprzez uznanie go przez biologicznego ojca w Urzędzie Stanu Cywilnego orazpotwierdzenie tego przez matkę. Jest to wyjątkowo ważne, ponieważ dopiero wówczas możnadochodzić alimentów na rzecz syna czy córki na podstawie art. 128 k.r.o. w związku z art.135 k.r.o. Zaistnieje też możliwość skorzystania z renty rodzinnej po zmarłym ojcui dziedziczenia na równi z dziećmi pochodzącymi z małżeństwa. Takich przywilejówkonkubenci nie posiadają jednak w stosunku do siebie – nie ma tu mowy o dziedziczeniu ustawowym czy przyznaniu alimentów na rzecz byłej konkubiny ani prawa do renty rodzinnej.
Spośród wielu problemów i sytuacji mogących zaistnieć w stosunkach międzykonkubentami, warto zwrócić uwagę na kwestię dziedziczenia. Tutaj partnerzy równieżtraktowani są zdecydowanie inaczej od małżonków, gdyż mimo łączących ich więzi, nawettych wyjątkowo długoletnich, nie ma mowy o dziedziczeniu z ustawy. Dopiero sporządzony testament może uprawnić partnera do wejścia w jakichkolwiek prawa majątkowe zmarłegokonkubenta, chociaż rodzinie wciąż będzie przysługiwać roszczenie o zachowek. Opróczpowołania drugiej połówki na spadkobiercę, można także dokonać na jej rzecz zapisu.Jedynie art. 923 KC19 odnosi się wprost do konkubentów, ponieważ uprawnia osoby bliskiedo korzystania z mieszkania i urządzenia domowego w ciągu trzech miesięcy od otwarciaspadku. Niezbyt komfortowa sytuacja nieformalnych związków objawia się także przykwestii ubezpieczeń pracowniczych, choć akurat tutaj konkubenci traktowani są przezustawodawcę tak samo jak rodzina. Widoczne jest to w orzeczeniu Sądu Najwyższego z 23maja 1995 r., który stwierdził, iż osoby bliskie mogą być zatrudnione u osoby prowadzącejzakład pracy, a z ubezpieczenia pracowniczego wyłączone są tylko wówczas, jeżeli pozostająz taką osobą we wspólnym gospodarstwie domowym20, co oznacza, iż w świetle ustawy z dnia18 grudnia 1976 r. o ubezpieczeniu społecznym osób prowadzących działalność gospodarcząoraz ich rodzin.
Jeszcze więcej trudności nastręczają konkubentom wszelkie rozliczeniamajątkowe. Zresztą rozmyślają nad tym nie tylko oni – także teoretycy prawa na całymświecie mająz tym zagadnieniem sporo roboty, jeśli chodzi o przyszłe, ewentualne rozwiązania. Obecnienie ma mowy o przyjęciu reguł rozliczeń zapisanych w Kodeksie rodzinnym i opiekuńczymdla małżonków na zasadzie analogii, gdyż nie ma do tego podstaw prawnych – nie powstajewspólność majątkowa, przez co po ewentualnym rozstaniu wcale nie jest tak łatwopowiedzieć to moje, to twoje. Sytuacja komplikuje się jeszcze bardziej, gdy partner pozostajejednocześnie w związku małżeńskim. Kupiona wspólnie rzecz staje się wówczaswspółwłasnością w częściach ułamkowych aż trojga osób. Aby wyrwać się z takniekomfortowego położenia, zostaje jedynie skorzystać z prawa do zniesienia współwłasnościi żądać wydania należnego udziału z mocy art. 210 KC. Dodatkowo, jak już wspominałam,właśnie przez brak owej wspólności łącznej, nie ma możliwości wspólnego opodatkowaniakonkubentów. Takie decyzje ustawodawcy, utrudniające właściwie owo nieformalne,wspólne pożycie, mają na celu, niemal jak w prawie rzymskim za czasów prężnych działańkościoła, ochraniać tradycyjne małżeństwo, chwalić i zabezpieczać trwałe związki, jako tedające większą gwarancję powstania rodziny. Konkubenci mają bowiem nie lada problem zuregulowaniem kwestii majątkowych, a każdy poważniejszy zakup powinien byćdokonywany łącznie z szeregiem innych, dodatkowych czynności prawnych. Istnieje obecnieparę sposobów na unormowanie wspólnie nabytych praw majątkowych, na ogólnychzasadach prawa cywilnego.
Zarówno orzecznictwo jak i doktryna dopuszczają stosowanie przepisówo współwłasności w częściach ułamkowych, o zniesieniu jej oraz o spółce cywilnej i bezpodstawnym wzbogaceniu, czyli wg zasad wyrównawczych. Teoretycy oraz sądyzwracają jednak uwagę na to, iż owe rozliczenia powinny być dokonywane z uwzględnieniemkonkretnych majątkowych sytuacji prawnych, które powstały między konkubentami wczasie trwania konkubinatu. Jest to tzw. kazuistyczna koncepcja rozliczeń. Przykładowo,to ostatnie roszczenie będzie przysługiwało tylko wówczas, gdy partner wyda pieniądzeprzeznaczone na wspólny cel, na rzecz, która będzie służyła tylko jemu, gdyż wg art. 410 § 2KC świadczenie jest nienależne, gdy m.in. jego cel nie został osiągnięty. Aby uregulować zakres swoich uprawnień do poszczególnych przedmiotów używanych czy kupowanych przezobojga oraz wniesionych do wspólnie prowadzonego gospodarstwa domowego, wystarczyzawrzeć stosowną umowę, wykorzystując zasadę swobody umów. Dzięki temu konkubencimogą w dowolny sposób uregulować istotne kwestie, nie tylko majątkowe. Można np. ustalić,iż odrębny majątek będzie oddany do wspólnego korzystania tylko na czas trwania związku.Wówczas po rozstaniu będzie przysługiwało roszczenie windykacyjne, czy też żądanieo wynagrodzenie z tytułu używania rzeczy, a druga strona nie będzie mogła powołać się nausprawiedliwioną niewiedzę. Podstawą wzajemnych rozliczeń mogą też się stać przepisyo spółce cywilnej, gdy taka umowa wprost zostanie zawarta, bądź na zasadzie analogii, o ilei konkubent i konkubina wnoszą wkład do wspólnego gospodarstwa. Umożliwi to wówczasodpowiednie stosowanie reguł o wzajemnych rozliczeniach majątkowych wspólników spółkicywilnej po jej likwidacji. Istnieje także możliwość powoływania się na umowę o pracę czyteż umowy zlecenia, co wynika jasno z orzecznictwa Sądu Najwyższego.24
Zupełnie inaczej będzie jednak wyglądała sytuacja przy nabyciu ruchomościlub też nieruchomości przez konkubentów domyślnie na rzecz obojga, np. kupienie mebli dowspólnego domu. Nie jest potem łatwo ustalić, co należy do kogo, o ile nie wykaże sięniekwestionowanego prawa do nich. Jeżeli żadne z partnerów tego nie zrobi, domniemywasię, iż powstała współwłasność w częściach ułamkowych, na mocy art. 339 KC, który mówi,że kto faktycznie włada rzeczą, jest jej posiadaczem samoistnym oraz art. 341 KC:domniemywa się, że posiadanie jest zgodne ze stanem prawnym. Może zdarzyć się jednak,iż dany obiekt będzie w posiadaniu tylko jednego z partnerów i wtedy to tylko na jego rzeczbędą przysługiwały przywołane przeze mnie domniemania, chyba że będzie istniałamożliwość ze skorzystania z roszczeń posesoryjnych. Dlatego też tak ważne jest zawieraniewszelkich umów, które mogłyby poświadczyć o współwłasności. I chociaż, jak widać, da sięwyjść z niekomfortowej sytuacji człowieka, który pozostał z niczym, ów człowiekprawdopodobnie wciąż nie odzyska należnego majątku, a jedynie pół tego, co stanowiłodomniemaną współwłasność. Przypomnę jednak, iż każdą sytuację majątkową konkubentównależy rozpatrywać indywidualnie, bo nie zawsze będą miały zastosowanie przepisyo współwłasności. Czasem bardziej zasadne będzie powołanie się na te mówiące o spółce lub bezpodstawnym wzbogaceniu. Potwierdza to również Sąd Najwyższy, w uchwale z 30stycznia 1970 roku, w której zaznacza, iż np. w przypadku dokonania nakładów tylko przezjednego z partnerów w przedmiotach należących do drugiego, a wchodzących w skład wspólnego gospodarstwa, należy zastosować przepisy o bezpodstawnym wzbogaceniu.
Chyba nie będzie mocno naciągane stwierdzenie, iż z punktu widzenia konkubentówczęść regulacji odnoszących się do ich związku wydaje się naprawdę konieczna. Napierwszy rzut oka może się wydawać, iż nie ma takiej potrzeby skoro, przykładowo, poprzezinstytucję współwłasności może powstać quasi wspólność majątkowa konkubentów, a dziękimożliwości uznania dziecka przez ojca w Urzędzie Stanu Cywilnego, oboje funkcjonują jakopełnoprawni rodzice. Te sprawy da się jednak uregulować wprost, odrzucając koniecznośćgrzebania w przepisach, załatwiania mnóstwa formalności i ułatwiając wspólne pożycieosobom, które wybrały tę formę partnerstwa świadomie, nawet na całe życie. A jednakniektórzy zapytają, czy warto legalizować związek, który nie daje gwarancji trwałościi obarczać odpowiedzialnością osoby być może nie gotowe na taki ciężar? Polskiustawodawca wstrzymuje się z jakimikolwiek projektami, chroniąc za wszelką cenę instytucjęmałżeństwa jako podstawę i główny filar polityki pro-rodzinnej. Trudno wobec tego liczyćna przychylność państwa odnośnie zalegalizowania związków konkubenckich. Zdaje się,iż większość polityków wciąż uważa, że nieformalne pożycie stanowi zagrożenie dla ładuspołecznego, a konkubina w rozumieniu niektórych nadal znaczy po prostu kochanka.Może należałoby więc odnaleźć sposób na ujęcie konkubinatu w dość luźne ramy prawne,umożliwiając zarejestrowanie pożycia z drugą osobą jako faktu, tak aby konkubent i jegopartnerka w oczach prawa nie byli samotnymi, obcymi dla siebie ludźmi.
W prawie rzymskim, a w szczególności w czasach chrześcijańskiego imperium,konkubinat był instytucją uznawaną, mimo iż to zalegalizowanie nieformalnych związkówmiało na celu wyeliminowanie takiej formy życia dwojga ludzi i przekształcania ichw małżeństwo. Było to wyrazem nowej, można powiedzieć - liberalnej polityki Kościoła,różniącej się od tej za czasów Konstantyna. Z kolei ustawodawstwo Justyniana z VI w.przewidywało szereg uregulowań przyznających konkubentom liczne prawa, jak np.możliwość powołania do spadku przez ojca tzw. libres naturales, czyli konkubenckich dziecia nawet wnuków, po spełnieniu określonych warunków. Usankcjonowano także darowiznę narzecz żony oraz obowiązek alimentacyjny" między ojcem a naturalnym potomkiem.
Zdaje się, że również w Polsce najrozsądniejsze byłoby przyjęcie takich rozwiązańprawnych wobec konkubentów, które regulowałyby przede wszystkim kwestie majątkowepartnerów, nie zrównując jednak ich związku z instytucją małżeństwa. Chodzi tutajo poruszenie kwestii spadku, opodatkowania, wspólnoty majątkowej, renty rodzinnej a takżemożliwości podejmowania decyzji za partnera w razie choroby. Co więcej nie potrzebnejest rejestrowanie takich par, prawo może odnosić się do nich nadal poprzez zaliczenie osóbżyjących w nieformalnych związkach do osób bliskich, a nawet poprzez nazwanie ichw ustawie wprost, jako konkubentów. Wspominana wcześniej posłanka Joanna Sosnowskaw swoim projekcie wychodzi jednak z pomysłem legalizowania konkubinatu w UrzędzieStanu Cywilnego w formie umowy, którą będzie mógł rozwiązać jeden z partnerówjednostronnym oświadczeniem woli. Ustawa miałaby wówczas przewidywać 3-miesięcznyokres wypowiedzenia, w czasie którego należy powiadomić drugą osobę i USC o rozwiązaniukontraktu. Takie rozwiązanie ma na celu uspokojenie przeciwników, stawiając na luźnycharakter konkubinatu, mającego postać zwyczajnej umowy cywilno-prawnej i nie mogącejsię równać z uroczystym charakterem aktu małżeństwa, choć i tak prowadziłoby do pełnejinstytucjonalizacji konkubinatu. Możliwe by to było jedynie w obliczu pełnej akceptacjinieformalnych związków przez społeczeństwo.
Zarejestrowanie pożycia jako faktu mogłoby ułatwić unormowanie praw majątkowychkonkubentów. Nasuwa się tutaj jednak wniosek de lege ferenda, czy aby na pewno należyujednolicać przepisy odnoszące się do osób pozostających w faktycznym pożyciu? Czyprzypadkiem kazuistyczna koncepcja kwalifikowania ich stosunków majątkowych, którąpopiera Sąd Najwyższy w swoim orzecznictwie, nie jest tym właściwym rozwiązaniem…? Takie związki jest niezwykle trudno ocenić z góry, dać kredyt zaufania i stwierdzić apriori, iż zasadne będzie zastosowanie przepisów o spółce cywilnej czy o współwłasności.Stosunki majątkowe między konkubentami mogą przecież przybierać różną formę. Ale czynależy zostawić tę sprawę w takiej formie, jak dzisiaj? Istnieje kilka koncepcji prawnegounormowania sytuacji konkubentów. Jedną z nich jest stosowanie przepisów dotyczącychmałżeństwa per analogiam, szczególnie z uwagi na dość podobny charakter obu związków.Tej uniwersalistycznej koncepcji przeciwstawia się jednak i państwo i doktryna, i wdużej mierze społeczeństwo. Nawet ograniczenie zakresu stosowania analogii, odnoszącesię wyłącznie do konkubentów gospodarzących z jednego portfela,27 nie wydaje się byćzadowalającym rozwiązaniem, bo wciąż podważa szczególną rolę małżeństwa w Polsce. Cowięcej, sama istota konkubinatu, jako związku wolnego od małżeńskich zobowiązańi ciężarów ginie niejako przy takim podejściu, a dorośli ludzie powinni być świadomikonsekwencji wyboru takiego sposobu życia.
Wyobraźmy sobie jednak położenie ludzi żyjących w konkubinacie, wśród którychznajdują się przecież i jednostki zdecydowane na założenie rodziny. Czy polski ustawodawcapowinien utrudniać im życie i oceniać z góry zasadność ich wyboru? Wszakże ten kapryswspółczesności jest dziś zjawiskiem powszechnym, dlatego też należy mu się jakieś miejscew ustawie. Ponadto, prawne wsparcie konkubentów przy problemach majątkowych mogłobywpłynąć na większą trwałość ich związku. Nie można negować tych faktów, ponieważchcąc nie chcąc wspólne życie dwojga ludzi i tak wywoła pewne skutki w prawie, związanez pojawieniem się dzieci, obowiązkiem alimentacyjnym czy śmiercią partnera. Dlategoteż, podążając za głosem większości teoretyków, powinno się uregulować przynajmniejniektóre obszary ich życia. Trzeba się zastanowić, czy zasady współżycia społecznego nieprzemawiają za wprowadzeniem chociażby podstaw do zasądzenia alimentów na rzeczpartnera. Czy dla wszystkich? Nie, zapewne. Takie rozwiązanie powinno dotyczyć jedynieszczególnych przypadków, gdy np. po zakończeniu długoletniego związku, kobieta niemoże znaleźć pracy, bo wcześniej z niej zrezygnowała, aby móc wychowywać wspólnedzieci. Mimo ogólnych trudności powinno się także usprawnić proces rozliczeń byłychkonkubentów, umożliwiając im dokonanie podziału majątku i dochodzenia wzajemnychroszczeń w jednym trybie i w jednym postępowaniu. Być może nadejdzie też kiedyś czas nauregulowanie kwestii przysposobienia dziecka przez konkubentów.
Dorośli ludzie muszą mieć możliwość poznania prawnych skutków wspólnego życia,lub ewentualnego rozstania. Mało tego, wprowadzając takie nowelizacje, da się jednocześnieochronić instytucję małżeństwa – zrównanie z nią konkubinatu nie jest przecież jedynymwyjściem. Prawo wspólnego opodatkowania wciąż może przysługiwać tylko małżonkom, taksamo jak zdolność do dziedziczenia ustawowego. Należałoby także pozostawić szeroki wybór w określaniu ustroju majątkowego konkubentów, pamiętając o istocie takiej formy życia. Cytowany już wcześniej Mirosław Nazar postuluje także procesowe unormowanie rozliczeńmajątkowych po ustaniu związku, przy czym przedmiot tych rozliczeń miałby pozostawaćw ścisłym związku z faktycznym, wspólnym pożyciem konkubentów oraz wprowadzeniedomniemania wspólności w częściach ułamkowych co do przedmiotów nabytych podczastrwania związku. Zasadne wydaje się także ustanowienie solidarnej odpowiedzialnościkonkubentów za zobowiązania zaciągnięte w sprawach wynikających z zaspokojeniawspólnych potrzeb, co uwzględnia także interes osób trzecich. I są to kwestie, do których trzeba wracać, przynajmniej dopóty, dopóki nie osiągnie się praktycznego rezultatu.
Wobec zmiany charakteru i roli związków we współczesnych realiach, zmienić sięmusiało także nastawienie społeczeństwa do konkubinatu. Jeżeli przyjmiemy, iż nieformalnewiązanie się ludzi jest dziś zjawiskiem częstym i nieuchronnym, to społeczeństwo polskie maprawo do zdobyczy, które wytworzyła, przynajmniej w pewnym zakresie, doktryna. Nawet w systemach demokratycznych ingerowanie władz publicznych w nasze prywatne sprawy jestnieuniknione, dlatego również ci, którzy pragną uniknąć wczytywania się w paragrafyw życiu codziennym, powinni być podporządkowani chociażby kryteriom racjonalnegorozporządzania wspólnym majątkiem. Celów takich nie można realizować przy obecnym systemie prawnym. Elementarne obowiązki oraz prawa konkubentów muszą być wynikiemkompromisu między tradycyjnie pojmującą rzeczywistość częścią społeczeństwa, a tymidostrzegającymi wyraźne braki w polskim ustawodawstwie. Osiągnięcie tego jest możliwepod warunkiem istnienia rozwiniętej świadomości Polaków dotyczącej realiów życiaw konkubinacie i problemów, z jakimi muszą ci ludzie sobie radzić. Owszem, nasze państwojest postrzegane jako państwo chroniące tradycyjne wartości, ale czy nie powinno być takżepaństwem obywatelskim?
Monika Śpiewak jest studentką III roku prawa na Uniwersytecie w Białymstoku, zainteresowana tematyką ochrony własności intelektualną, grafiką komputerową i działalnością społeczną.
Informujemy, iż zgodnie z przepisem art. 25 ust. 1 pkt. 1 lit. b ustawy z dnia 4 lutego 1994 roku o prawie autorskim i prawach pokrewnych (tekst jednolity: Dz. U. 2006 r. Nr 90 poz. 631), dalsze rozpowszechnianie artykułów i porad prawnych publikowanych w niniejszym serwisie jest zabronione.